Otóż to jest niewiadoma. Wielki X. Pod nim kryje się emocja. Bardzo nieprzyjemna emocja. Strach. Kiedy więc kobieta mówi, że jej o nic nie chodzi, to się boi. Boi się, że jest inaczej, niż by chciała, a kiedy to usłyszy, będzie musiała coś zmienić. A przecież od wieków wbija się kobietom do głowy, że nic nie powinny zmieniać.
Kiedy on nie poświęca jej tyle uwagi, ile ona jej potrzebuje, kiedy niedostatecznie się nią opiekuje, gdy wychodzi z kolegami lub chce wyjechać na swoje ukochane żagle - ona traktuje to jako opuszczenie. Czy naprawdę mu nie zależy? Nie, jemu zależy. I to bardzo... Skąd biorą się różnice w postrzeganiu tego, czy partnerowi zależy równie mocno jak nam? Dlaczego uszczęśliwianie partnera i dogadzanie mu na każdym kroku może się zakończyć rozstaniem? Jak rozpoznać, czy partnerowi rzeczywiście zależy na relacji? W gabinecie od czasu do czasu zdarza mi się słyszeć takie zdania: "Jemu chyba nie zależy. Nie wiem co z tym zrobić", "Jej zupełnie nie zależy. Zastanawiam się w związku z tym, czy to ma szanse się udać?", "Jemu już nie zależy. Kiedyś było inaczej". Kiedy trafiają do mnie pary, między partnerami też dość często pojawia się zarzut lub wątpliwość w kwestii tego, czy im wzajemnie na sobie zależy. Pomyślałam więc, że może dobrze o tym napisać. Co się kryje pod hasłem "tobie nie zależy"? Kiedy słyszę zdanie: "jemu/jej nie zależy", od razu pojawia mi się myśl, że pod nim mogą kryć się różne zjawiska. - Po pierwsze, może być tak, że faktycznie, istnieją pewne drobne dysproporcje w kwestii tego, komu jak bardzo zależy. Może być też tak, że te dysproporcje są znaczne. - Lub wręcz, że istotnie, jednej ze stron po prostu na relacji nie zależy. - Może być i taka sytuacja, że jedna z osób ma poczucie, że nie zależy drugiej JUŻ. Jednym słowem, kiedyś zależało, ale teraz jest inaczej. - Kolejna możliwość: jeden z partnerów ma wrażenie, że drugiemu nie zależy, ale ten nie tylko temu zaprzecza, ile nawet jest mocno zaskoczony diagnozą tego stanu i też podaje masę argumentów, które mają zaświadczyć, że "pomawiany" partner okazuje swoje zaangażowanie na różne sposoby. - No i w końcu - może być i tak, że jedna osoba w relacji zarzuca drugiej niedostateczne starania i brak dowodów na to, że mu/jej zależy, z kolei druga osoba jest zdania, że robi bardzo dużo i nie wie, co mogłaby zrobić jeszcze, bardziej lub więcej. Mamy więc pięć różnorodnych sytuacji, jakie - moim zdaniem - kryją się pod tym samym hasłem. Nieznaczne dysproporcje Sytuacja, w której jednej ze stron zależy nieco bardziej, nie są wcale takie rzadkie. Więcej, istnieje nawet przekonanie, że w związku zawsze komuś zależy ciut mocniej. Nie wiem, czy tak jest czy nie, a już na pewno czy tak jest zawsze, ale z pewnością nie siałabym paniki w sytuacji, kiedy w naszej relacji tak jest. Jeśli różnice nie są znaczące, nie musi to związkowi zagrażać. Też zjawisko "zależy-nie zależy" nie jest zjawiskiem zero-jedynkowym. Możemy je zobaczyć bardziej jako wymiar, który też może się zmieniać w czasie. Co się z resztą często dzieje. Znaczące dysproporcje Wyobraź sobie, że w relacji, w której jesteś, tylko (bądź głównie) ty inicjujesz kontakt. Ty proponujesz spotkania. Kiedy czekasz na kontakt od niego/niej, na wszelki wypadek nic nie planujesz. Bo, a nuż, akurat wtedy zadzwoni i zechce się spotkać. A on/ona spotkania często odwołuje. Jeśli się umawia, to z reguły na ostatnią chwilę. Raz na jakiś czas znika. Po prostu przepada, tłumacząc się potem w pokrętny i naciągany sposób lub nie tłumaczy się wcale. Nie mógł, po prostu. Często nie odpisuje. Nie odbiera. Nie oddzwania. Nie ma ochoty spotykać się częściej. Nie zostaje na noc. Nie przedstawia cię swoim bliskim. Nie ma ochoty poznać twoich. Nie uwzględnia cię w swoich planach. Nic nie planuje z twoim udziałem. Niespecjalnie interesują go/ją twoje sprawy, o emocjach nie wspominając. W ogóle to właśnie jego/jej sprawy są najważniejsze. Ty się dopasowujesz. Nie pyta o ciebie. Nie pyta o twoje potrzeby. Nie pamięta tego, co mówiłeś/łaś. Nie dotrzymuje słowa. Być na każde zawołanie partnera W takim związku była moja pacjentka Basia. Basia odłożyła na bok niemalże całe swoje życie, żeby tylko być w pełni dostępna i elastyczna dla partnera. Basia była stroną inicjującą i to właściwie wszystko, łącznie z seksem. Basia SMS-owała z wyznaniami miłości, Basia sprawiała partnerowi niespodzianki i prezenty, Basia była na każde zawołanie i zapotrzebowanie Władka. A Władek? Albo uprzejmie się zgadzał, albo marudził, albo odmawiał. Żeby docenił? Nigdy. Żeby sam coś zaproponował, zaaranżował? Gdzie tam! To nie miało prawa się udać. Kiedy proporcje w wymianie są tak zaburzone, wcześniej czy później dojdzie do kryzysu. Albo partner - dawca w którymś momencie dojdzie do swojej granicy wytrzymałości, cierpliwości i godności i zakończy relację - albo z powodu frustracji zacznie chcieć coś zmieniać, co najprawdopodobniej spotka się z oporem. Albo też nie wprowadzi żadnych zmian, ale straci do siebie szacunek. Tak czy inaczej - słabo. Jeśli związek idzie tylko na energii jednej ze stron, musi zakończyć się porażką. Jeśli nie rozpadem, to przynajmniej brakiem satysfakcji jednej ze stron. Wymiana i względna równowaga są podstawą udanej relacji. Osaczony dobrocią i miłością Jak to się zakończyło u Basi? Władek odszedł do innej kobiety. Z opisu Basi: wygodnej, która na pewno nie dawała mu tyle, co Basia. Basia nie mogła tego zrozumieć. Jak to możliwe? No, możliwe. Nie cenimy tego, co przychodzi do nas zbyt łatwo. Wystaranie się jest potrzebne. Jest atrakcyjne. Podobnie jak tajemnica. Basia wyłożyła się przed Władkiem niemalże jak na tacy. Nie zostawiła nic, co mogłoby być interesujące, inspirujące. Władek na odchodnym powiedział Basi, że "czuł się osaczony". Basia była oburzona: "Osaczony? Czym? Dobrocią? Miłością?" Ano. Można zalać nawet samym dobrem. latego ostrożnie z tym dawaniem. Oczywiście, dawać warto. Trzeba. I to dawać, bez oglądania się za każdym razem czy partner nam to zwróci. Ale pewien balans być musi. Bez tego związek się nie wzbije. Jak zdefiniować miłość? Załóżmy, że jesteśmy nastawieni na wymianę. Dużo dajemy, bo oczywiście nam zależy, ale liczymy również, że i partner będzie okazywał nam zainteresowanie i zaangażowanie. Kiedy tego nie robi, narasta w nas rozczarowanie i żal. Tak było u Ilony, która przyszła, wraz z mężem, na terapię. I dokładnie, rozczarowanie i żal były powodem konsultacji. Mąż Ilony, Bartosz, zupełnie tego nie rozumiał. Ilona próbowała pokazać, jak bardzo zależy jej na mężu i jak mu to okazuje: pyta o jego sprawy, pamięta o wszystkim, przygotowuje mu śniadanie do pracy, umawia na wizytę do dentysty. Bartosz, w oczach Ilony, tego nie robi, co oznacza dla niej, że mu nie zależy tak jak Ilonie. Bartosz zaprzeczał. Przyznawał, co prawda, że nie robi tego, co Ilona, ale robi inne rzeczy: zaprosił Ilonę na wycieczkę do Portugalii, co było jej marzeniem, zajmuje się jej samochodem itp. A to, że nie pamięta i nie ma aż takiej potrzeby rozmawiania jak Ilona? Prawda. Ale nie oznacza to, że mu nie zależy. Przykład Ilony i Bartosza jest przykładem innego rozumienia różnych pojęć. Każdy z nas, czy jest tego świadomy, czy nie, wnosi do związku swoje definicje różnych słów: miłość, wierność, lojalność, bliskość itd. Co to znaczy, że mu/jej/mi zależy i po czym poznam, że tak jest - tu też możemy mieć różnie. I często mamy. Jednak zamiast widzieć to jako po prostu: "inaczej to postrzegamy", my widzimy to jako: "czyli mu nie zależy". Kiedy poznamy partnera, sposoby okazywania miłości, bliskości, zaangażowania, być może będziemy mogli się rozluźnić i nie interpretować tego, co się dzieje w jeden określony sposób. "Jemu JUŻ nie zależy" "Kiedyś potrafiliśmy przegadywać całe noce, teraz on mówi, że musi się wyspać, jeszcze do niedawna nie wychodziliśmy z łóżka, teraz inne sprawy absorbują go bardziej, na początku związku wszędzie zostawiał mi karteczki i ulubione cukierki, a teraz? Teraz jest inaczej" - mówi Magda. I oczywiście dodaje, że "chyba w takim razie jemu przestało zależeć". Dopytuję Magdę, czy mimo to, że ich rozmowy nie trwają całe noce, to czy ze sobą rozmawiają? "O tak, codziennie przy kolacji opowiadamy sobie dzień itd." Pytam, czy mimo ograniczenia aktywności seksualnej nadal się kochają i czy to sprawia jej przyjemność. "Tak, kochamy się kilka razy w tygodniu i dobrze mi". Pytam nawet o karteczki i cukierki - jak to jest teraz? "Od czasu do czasu". O co więc chodzi? Chodzi o to, że "nie jest tak, jak kiedyś". No, to prawda. Na początku związku mamy pragnienie bycia nierozłącznym. Każda godzina spędzona oddzielnie potrafi być cierpieniem. Nie możemy się ze sobą nabyć, nagadać, nasmakować, nakochać. Ale po czasie nasze hormony zaczynają się uspakajać. Wraca życie, które przecież, nie stoi w miejscu. Mamy swoje sprawy, obowiązki. To zupełnie naturalne. Więcej - nieuniknione. Jeśli ktoś ma wizję, że stan z pierwszych miesięcy relacji będzie trwał długie lata, to prawdopodobnie będzie musiał przeżyć bolesne rozczarowanie. Ale to, że nie jest tak jak na początku, nie musi oznaczać, że jest źle. Nudno, zimno i bez sensu. Nie. Jest inaczej. I nie o to chodzi, żeby godzić się na brak bliskości, chłód w sypialni i brak obszarów do rozmów, ale aby uznać, że zmiany w relacji są czymś oczywistym i nie muszą świadczyć o wycofaniu zainteresowania i zaangażowania. Studnia bez dna On/ona okazuje nam swoją miłość na różne sposoby. Ale dla nas ciągle coś jest nie tak. Ciągle nam mało. Dokładnie tak jest u Aliny. Chłopak Aliny naprawdę bardzo ją kocha. Ale Alina bardzo koncentruje się na tych momentach, kiedy on akurat robi coś innego i nie okazuje Alinie należytego zainteresowania. Kiedy nie poświęca jej tyle uwagi, ile Alina potrzebuje. Kiedy niedostatecznie się nią opiekuje. Alina wyjścia Miłosza z kolegami traktuje jako zostawianie jej, wyjazdy Miłosza na żagle (jego pasja) jako opuszczenie. Czy Miłoszowi nie zależy? Nie. Miłoszowi zależy bardzo. Tyle tylko, że Alina prezentuje neurotyczny model potrzeby miłości, a w tym modelu pragnienia neurotyka są nie do zrealizowania. Dla Aliny miłość jest ratunkiem. Jest wybawieniem od ciągłego lęku i niepokoju. Jest lekarstwem na niepewność i zaniżoną samoocenę. Związek i partner z kolei, są jak stacja benzynowa, do której Alina podłącza się za każdym razem, kiedy potrzebuje sobie czegoś dostarczyć. Neurotyk oczekuje od partnera: czasu, pomocy, rad, poświęcenia, rezygnacji, zapewnień, adoracji, uwagi, troski, opieki, bezwarunkowej akceptacji oraz nieustających dowodów miłości. A w tych oczekiwaniach i potrzebach jest nienasycony. Z powodu przeszłych doświadczeń i niezabliźnionych ran jest jak studnia bez dna, której, nawet gdyby wlewać w nią miłość wiadrami, nie da się zapełnić. Przynajmniej do momentu, kiedy neurotyk z pewnymi rzeczami się nie upora. Ale to już zupełnie inny temat... Chcesz codziennie otrzymywać więcej inspirujących materiałów tworzonych przez ekspertów Dołącz do naszych fanów na Facebooku! Źródło:
Ale jeśli tak mu zależy, to dlaczego tego nie okazuje? Czemu mówi mi takie głupoty, że nie wie, czy ze mną chce być, czy nie będzie zdradzał, czy mnie nie skrzywdzi. W chwili obecnej ma dużo na głowie z powodu pracy , ale ja też mam i nie odreagowuję osobistych niepowodzeń na nim.
Byłam z nim kiedyś, ale z tego nic nie wyszło :( Teraz jakoś znów zaczęliśmy ze sobą rozmawiać... czasami daje mi do zrozumienia, że mu zależy, a czasami nie. Czasami zadzwoni, żebyśmy się spotkali albo umówili na jakąś imprezę, a czasami unika mnie i umawia się z innymi dziewczynami ;/ Nie wiem, co mam zrobić, jak się dowiedzieć! Boję się pierwsza zapytać o to! A ja go naprawdę kocham :( KOBIETA, 18 LAT ponad rok temu Pierwsze wrażenie Witaj! Może Twój kolega również boi się zrobić pierwszy krok. Myślę, że najlepszym sposobem na dowiedzenie się, jakie oczekiwania względem Ciebie ma kolega, jest zapytanie go o to wprost. Jeśli umawia się z Tobą na imprezy, to prawdopodobnie oznacza, że lubi spędzać z Tobą czas. Dlatego namawiałabym Ciebie, abyś po prostu szczerze z nim porozmawiała, tym bardziej, że kiedyś byliście parą. Pozdrawiam. 0 redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych znajdziesz do nich odnośniki: Jak mam to odebrać? – odpowiada Lek. Łukasz Dubielecki Czy mu jeszcze zależy? – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Nie wiem, czy o niego walczyć? – odpowiada Paulina Witek Jak dowiedzieć się, czy on mnie kocha? – odpowiada Paulina Witek Co zrobić przy miłości bez odwzajemnienia? – odpowiada Mgr Joanna Żur-Teper Gdy on ucieka przed uczuciami... – odpowiada Paulina Witek Czy temu chłopakowi jeszcze na mnie zależy? Co ja mam robić? – odpowiada Magdalena Pikulska Jak sprawdzić, czy chłopak naprawdę się zakochał? – odpowiada Lek. Łukasz Dubielecki Czy to dużo, że chcę, żeby chłopak mnie szanował i mi ufał? – odpowiada Mgr Arleta Balcerek Moja dziewczyna ma depresję! Powiedziała, że potrzebuje czasu i że się wyprowadza! Jak długo mam czekać? – odpowiada Mgr Joanna Kwiatkowska artykuły
Wiesz, co mówią: "nie wiesz, co masz, dopóki tego nie stracisz". Ale na szczęście czasami zdajesz sobie sprawę, zanim jest za późno. Kiedy facet nie traktował cię dobrze i wie o tym, może zacząć pokazywać ci znaki, że nie chce cię stracić. Skąd wi
Mężczyźni czwartek, 31 maja 2018 18:17 Pewnego razu spotykasz faceta i od razu czujesz, jakbyście znali się już długo. Ma te wszystkie cechy, które lubisz u faceta, podoba Ci się z wyglądu i macie podobne zainteresowania. Spędzacie razem dużo czasu, a Ty coraz bardziej martwisz się, że mu na Tobie nie zależy, bo nie wygłasza deklaracji ani podniosłych słów. To jak najbardziej zrozumiałe, jednak musisz wiedzieć, że istnieje typ mężczyzn, którzy zamiast mówić, jak bardzo im na Tobie zależy, pokażą to w różnych sytuacjach: zachowaniem, gestem, spojrzeniem. Dlatego nie martw się i spojrzyj na 7 ważnych oznak, które oznaczają, że zależy mu na Tobie, ale nie mówi Ci tego wprost: 1. Często dzwoni Jeśli facet sam z siebie do Ciebie dzwoni i pyta, jak było w pracy, co dziś robiłaś to niewątpliwy znak, że zależy mu na Tobie. Chce wiedzieć, co u Ciebie słychać i jak spędziłaś dzień. Doceń to, bo większość facetów nienawidzi rozmawiać przez telefon. 2. Pyta się czy jadłaś już obiad Czy jest coś bardziej rozczulającego niż mężczyzna pytający czy nie jesteś głodna albo czy zjadłaś obiad? Fakt, nie jesteś już małą dziewczynką, ale takie niewinne pytanie sprawia, że powinnaś jeszcze bardziej być pewna tego, że mu na Tobie zależy. Troszczy się o Twoje najbardziej podstawowe potrzeby. To naprawdę miły gest. 3. Mówi, gdy wychodzi z kolegami Za każdym razem, gdy wychodzi gdzieś z kolegami - czy to na mecz czy na przysłowiowe piwo, Ty zawsze o tym wiesz. To naprawdę pokazuje, że mu na Tobie zależy. Nie znika bez słowa, tylko jak dojrzały człowiek mówi o swoich planach. Świadczy to o tym, że nie chce, żebyś się martwiła oraz żebyś wiedziała, że wszystko jest z nim i Waszą relacją w porządku. 4. Chce poznać Twoich znajomych/rodzinę Jeśli mężczyzna sam z siebie proponuje, żebyś przedstawiła go swoim przyjaciołom czy rodzinie to niewątpliwy sygnał, że myśli o Tobie jak najbardziej poważnie. Poznanie Twoich znajomych sprawi, że dowie się także o Tobie różnych rzeczy, o ludziach, których lubisz i o tym jak spędzasz czas w gronie przyjaciół. Z kolei poznawanie rodziny świadczy o tym, że jest ciekawy, jacy są Twoi bliscy, gdzie się wychowałaś. To bardzo ważne w poważnej i przyszłościowej relacji. 5. Drobne gesty bez okazji Nie zapomina o Tobie nawet w zwykłe dni? Mały kwiatek, coś słodkiego czy czuły sms - wszystko to pokazuje, że myśli o Tobie podczas swoich codziennych czynności i chce sprawić Ci radość. Takie gesty są ważniejsze i świadczą o wiele lepiej o mężczyźnie i jego zamiarach niż wielkie bukiety i wyznania miłości podczas tandetnych Walentynek. Uwierz mi, ja naprawdę wiem, co mówię. 6. Nie robi awantur z powodu Twoich fochów Wiadomo, każda z nas ma te chwile, w których bez powodu wybucha gniewem i jest obrażona na cały świat. Jeśli on nie robi z tego powodu awantur ani nie wypomina Ci Twoich wybuchów gniewu to niewątpliwy znak, że jesteś dla niego ważna. Nie oszukujmy się, nasze kobiece fochy potrafią naprawdę wyprowadzić z równowagi. Chyba, że mężczyźnie bardzo zależy. A skoro on dalej je znosi - znasz już prawidłową odpowiedź na swoje rozterki. Naprawdę! 7. Po prostu z Tobą jest Nie każdy jest typem romantycznego kochanka, który wierszem będzie wyznawał swojej ukochanej miłość. Niektórzy mężczyźni wolą pewne rzeczy pokazywać na inne sposoby. Ale serio - jeśli on z Tobą jest, robi wszystko to, o czym wspomniałam powyżej to naprawdę masz jeszcze wątpliwości, że mu na Tobie zależy? Serio? Rozumiem, też miałam, ale potem wszystko przemyślałam, napisałam ten artykuł i już wiem, jak rozpoznać czy mężczyźnie zależy. I tak, facetowi, który wciąż przy nas jest, na pewno na nas zależy. Inaczej nie robiłby drobnych gestów bez okazji, nie pytał czy jesteś głodna ani co u Ciebie, a już na pewno nie informowałby Cię, że wychodzi z kumplami albo nie poznawałby Twoich przyjaciół/rodziny. Bo po co? Jeśli to wszystko robi, bądź spokojna - zależy mu, tylko to jeden z tych typów, któremu trudno przychodzi wypowiedzieć pewne słowa. Ale może warto trochę na nie poczekać? W końcu to tylko słowa, a liczą się gesty. Artykuł przygotowany z pomocą portalu twojaintymnosc
12 niezręcznych zachowań, po których poznasz, że on stracił dla Ciebie głowę. Nie wszyscy faceci są mistrzami flirtu. Fot. Unsplash (Joanna Nix) Kto się czubi, ten się lubi. Zwłaszcza, jeśli nie potrafi otwarcie mówić o swoich uczuciach i obawia się odrzucenia. Niektóre słowa nie przechodzą nam przez usta, a niepewność
Donald Trump nie zrobił nic, by przerwać szturm swoich fanatycznych zwolenników na Kapitol i zapobiec rozlewowi krwi. Kolejne dowody w tej sprawie przyniosła czwartkowa, ostatnia przed przerwą wakacyjną sesja publicznych przesłuchań przed komisją Kongresu USA ds. insurekcji 6 stycznia 2021 r. Według relacji świadków współpracownicy prezydenta w Białym Domu, w tym członkowie jego rodziny, nalegali, by zaapelował do fanów o zaprzestanie napaści albo wezwał siły porządkowe, które pomogłyby zdominowanej liczebnie policji Kongresu i odparły atak. Jak jednak zeznali były zastępca prezydenckiego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Matt Pottinger i była wiceszefowa biura prasowego Sarah Matthews, Trump nie reagował na te wezwania. Jego radca prawny Pat Cipollone, którego zeznania przy drzwiach zamkniętych pokazano z nagrania wideo, potwierdził, że prezydent nie zadzwonił do żadnego z szefów wojska lub policji. Czytaj też: Fani Trumpa zapowiadają, że to dopiero początek Trump nie chciał zatwierdzenia wyborów Przez ponad trzy godziny Trump oglądał szturm na Kapitol w telewizji i telefonował tylko do senatorów republikańskich oraz wiceprezydenta Mike′a Pence′a, próbując ich skłonić do niezatwierdzenia wyniku wyborów. Kiedy Pence odmówił, zawiadomił o tym przez Twittera napastników wdzierających się do Kongresu, co spotkało się z odzewem w postaci okrzyków „powiesić Pence′a!” i budową przygotowanej dla wiceprezydenta szubienicy. Na przesłuchaniach w czwartek dawni ochroniarze Pence′a zeznali, że obawiali się o życie jego i własne – niektórzy dzwonili nawet do rodzin, żeby się z nimi pożegnać. Do Białego Domu telefonował z Kongresu lider republikańskiej mniejszości w Izbie Reprezentantów Kevin McCarthy z prośbą o interwencję i pomoc dla Pence′a. Jak usłyszał od szefa kancelarii Trumpa Marka Meadowsa, według amerykańskiego przywódcy wiceprezydent „zasługuje” na karę za odmowę zablokowania zwycięstwa Joe Bidena. Innym istotnym epizodem z czwartkowego posiedzenia było wideo z przygotowania przez Trumpa przemówienia następnego dnia, 7 stycznia, kiedy odczytuje tekst z telepromptera. W pewnym momencie przerywa i twierdzi, że nie powie – jak stoi w tekście – że „wybory są zakończone”. „Chcę tylko powiedzieć, że Kongres zatwierdził ich rezultaty, nie mówiąc, że wybory są zakończone. OK?” – oświadcza. Trump do dziś – ponad półtora roku po swojej próbie puczu – upiera się, że ukradziono mu zwycięstwo, i kłamstwo to popiera wciąż większość republikanów. Czytaj też: Republikanie na pasku Trumpa Prezydent wyrywa kierownicę W czasie czwartkowych przesłuchań – transmitowanych przez sześć ogólnokrajowych stacji telewizyjnych – potwierdziły się także sensacyjne zeznania sprzed kilku tygodni złożone przez byłą asystentkę Meadowsa Cassidy Hutchinson. Jeden z agentów policji metropolitalnej w Waszyngtonie poświadczył, że po wiecu 6 stycznia Trump chciał jechać samochodem na Kapitol i towarzyszyć swoim fanom, chociaż wiedział, że niektórzy z nich są uzbrojeni. Hutchinson zeznała, że kiedy agenci Secret Service powstrzymywali go przed tym, próbował wyrwać kierownicę z rąk szofera. Jak komentowali członkowie komisji ds. 6 stycznia, bierność Trumpa w obliczu szturmu na Kapitol, którego skutkiem była śmierć sześciu osób i ciężkie obrażenia kilkudziesięciu innych, oznacza kryminalne zaniedbanie jego prezydenckich obowiązków. Wcześniejsze przesłuchania nie pozostawiły natomiast wątpliwości, że podżegał fanów do ataku i siłowego uniemożliwienia przejęcia władzy przez nowego prezydenta. Przesłuchania przyniosły też dowody, że starania w tym kierunku Trump czynił na długo przed 6 stycznia; zaraz po wyborach w listopadzie 2020 r. naciskał na legislatury stanowe, by zmieniły legalne wyniki wyborów, wysyłając do Kolegium Elektorskiego ludzi, którzy będą na niego głosować. Planował – przy pomocy byłego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Michaela Flynna – zajęcie przez wojsko lokali wyborczych i skonfiskowanie maszyn do głosowania. Pentagon do tego nie dopuścił. Niezależnie od dochodzeń w komisji Kongresu przeciwko Trumpowi toczy się śledztwo w stanie Georgia. Tamtejsza prokuratura ma nagrania jego rozmów z sekretarzem stanu Bradem Raffenspergerem – prezydent naciskał, by „znalazł” brakujące 11 780 głosów potrzebne mu tutaj do zwycięstwa. Biden wygrał z Trumpem w Georgii taką właśnie różnicą głosów. Raffensperger, chociaż republikanin, odmówił udziału w fałszerstwie. Czytaj też: Trump trzyma się mocno. Ma szansę wrócić do władzy? Czy powstanie akt oskarżenia? Wszystko to oznacza – zdaniem ekspertów – sprzeniewierzenie się przez Trumpa złożonej podczas inauguracji rządów przysiędze na wierność konstytucji i bezprecedensowe w historii USA łamanie przez urzędującego prezydenta podstawowych zasad amerykańskiej demokracji. Od jego odejścia z urzędu zgromadzono tony dowodów jego przestępczej działalności. Komentatorzy są zgodni, że piłka znajduje się teraz w korcie prokuratora generalnego Merricka Garlanda, który – jak uważa wielu – powinien postawić Trumpowi zarzuty karne. „Dowodów jest aż nadto”, powiedział demaskator afery Watergate, słynny dziennikarz Carl Bernstein. Czy do tego dojdzie? Byłby to pierwszy w dziejach USA przypadek oskarżenia przed sądem byłego prezydenta. Nie spotkało to kilku poprzedników Trumpa, na których ciążyły rozmaite podejrzenia, np. Ulyssesa Granta (rządzącego w latach 1869–77). W wypadku Trumpa sprawa jest tym bardziej kłopotliwa, że inaczej niż niemal wszyscy jego poprzednicy jest wciąż bardzo aktywny politycznie, przemawia na wiecach i zapowiada ponowny start w wyborach do Białego Domu w 2024 r. A sondaże wskazują, iż ma na razie największe szanse na nominację na kandydata w Partii Republikańskiej. Establishment republikański chciałby się pozbyć Trumpa, ale obawiając się reakcji jego fanatycznych zwolenników, nie występuje przeciw niemu otwarcie. Można się obawiać, że ewentualne ogłoszenie aktu oskarżenia przez kontrolowany przez demokratów departament sprawiedliwości wywoła riposty Trumpa i jego pretorianów, że krok taki został podyktowany polityką, inaczej mówiąc: że to odwet Partii Demokratycznej. Szef departamentu prokurator Garland, pytany, czy postawi Trumpowi zarzuty, nie odpowiada wprost, tylko mówi, że w Ameryce „nikt nie stoi ponad prawem”. Czytaj też: Kłopoty Trumpa. Do Białego Domu może już nie wrócić Co z wyborami do Kongresu? Prokurator generalny w USA jest formalnie niezależny od Białego Domu, ma stać na straży prawa, a nie bronić urzędującego prezydenta. Trudno sobie jednak wyobrazić, by Garland nie konsultował tej sprawy z Bidenem. Jak zauważają niektórzy eksperci, oficjalne oskarżenie Trumpa może być ryzykowne, bo ewentualne uznanie go winnym wymaga jednomyślnej decyzji sądu przysięgłych, a standardy udowodnienia winy „ponad wszelką wątpliwość” są w USA wyśrubowane. Po przerwie wakacyjnej komisja ds. rokoszu 6 stycznia ma we wrześniu wznowić przesłuchania. Nie wiadomo, czy dowiemy się wiele nowego, ale ich inicjatorzy, demokratyczni członkowie Izby Reprezentantów, liczą na piarowy efekt przed listopadowymi wyborami do Kongresu. Demokratyczni kandydaci prowadzą bowiem kampanię akcentującą związki swych republikańskich oponentów z Trumpem. Zależy to od oglądalności przesłuchań, ale przeważa opinia, że rewelacje komisji – rozciągnięte w czasie i wcześniej ujawniane częściowo przez media – nie zdołają jednak zrównoważyć złych nastrojów, które zwykle obciążają rządzącą administrację i jej partię. Pojawiają się głosy, że przesłuchania będą miały większe znaczenie przed wyborami prezydenckimi w 2024 r. Ale przewidywania tak długoterminowe to wróżenie z fusów. Czytaj też: Rośnie teczka Trumpa. Co mu grozi?
dCBX2y. 453 321 109 11 363 313 390 5 237